Grupa młodych filmowców z UAM udowadnia, że potrafi robić niezależne kino z pasją i pomysłem. Ich „Królowa mrówek” zdobyła międzynarodowe uznanie. – Nasza opowieść jest jak horror życia codziennego – nie straszą duchy, potwory – tym wielkim strachem jest to, z czym każdy może się utożsamić, czyli rozmowa o pracę.
Film „Królowa mrówek” nakręcony przez zespół Laboratorium Eksperymentalnych Mediów im. Stanisław Lema UAM odniósł sukces na 6. edycji prestiżowego festiwalu Job Film Days w Turynie. Krótkometrażowy obraz zdobył Grand Prix Jury Studenckiego w sekcji Job for the Future 2025. Była to jedyna polska produkcja w finale, do którego wybrano 11 filmów z 400 zgłoszonych.
Festiwal odbywa się w kinie Massimo i jest współorganizowany przez Muzeum Kinematografii w Turynie, jedną z największych tego typu instytucji na świecie.
Oglądane i oceniane są na nim filmy poruszające etyczne, społeczne i ekonomiczne zagadnienia związane ze światem pracy, takimi jak: równe szanse, bezpieczeństwo zawodowe czy odpowiedzialność społeczna.
Job Film Days otrzymuje dziś wyższe finansowanie niż największy festiwal w Turynie, czyli Torino Film Festival. Jak widać, nie brakuje instytucji, które angażują się w promocję tego rodzaju zaangażowanego kina.
Sukces poznańskich filmowców nie byłby możliwy bez lat pracy. Twórcy „Królowej mrówek” poznali się na studiach w Instytucie Filmu, Mediów i Sztuk Audio-wizualnych. W 2018 roku założyli amatorską grupę filmową. Współpracują ze studentami i absolwentami szkół filmowych w Łodzi, Warszawie i Katowicach m.in. przy produkcji prac dyplomowych.
– Stwierdziliśmy, że chcemy zrobić krok naprzód, jeżeli chodzi o poziom realizacji i skalę budżetu, dlatego postanowiliśmy, że „Królowa mrówek” będzie pierwszym filmem oficjalnie wyprodukowanym przez Laboratorium Eksperymentalnych Mediów – powiedział Dominik Cywiński, scenarzysta filmu i pracownik Laboratorium.
Scenariusz, inspirowany zarówno pierwszymi stronami książki Davida Fostera Wallace’a “Infinity Jest”, jak i doświadczeniami pracy w strukturach uniwersytetu, przedstawia scenę osobliwej rozmowy kwalifikacyjnej, w której uczestniczy młoda kandydatka i dwóch rekruterów w średnim wieku.
– Pierwsza idea, która mi przyświecała, dotyczyła próby porozumienia się z drugą osobą posługującą się zupełnie innym językiem, opartym na domyślności. Z czasem temat przesunął się ku pytaniu o komunikację niewerbalną – czy to już niewerbalny mobbing, czy tylko efekt różnic pokoleniowych? Na to pytanie nie odpowiadam, bo każdy może odnieść się do niego sam – zaznaczył scenarzysta.
Produkcją krótkiego metrażu zajął się Przemysław Raczyk, natomiast reżyserią Michał Mróz. Obaj panowie piszą doktoraty na UAM. Reżyserowi asystował Kacper Jasiński, pracownik administracyjny Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej, odpowiedzialny również za efekty specjalne. Operatorem był Daniel Le Hai, laureat Srebrnej Kijanki na festiwalu Camerimage, absolwent katowickiej filmówki.
Zespół, mimo starań, nie otrzymał finansowania grantowego na projekt, dlatego musiał pozyskać pieniądze od prywatnych sponsorów.
– W moich rozmowach z osobami związanymi z uniwersytetem często podkreślano znaczenie tego, czym dziś szczyci się UAM – bycia społecznie zaangażowanym uniwersytetem, który nie boi się trudnych tematów dotyczących własnego środowiska – mówi Przemysław Raczyk. – To mi towarzyszyło podczas starań o finansowanie projektu. Zwracałem uwagę, że choć takie sytuacje kojarzą się z korporacjami, w akademii również pojawia się podobny język i problemy. Promowanie projektu przy wsparciu uczelni pozwala pokazać te trudności tam, gdzie realnie występują. Na darczyńcach zrobiło wrażenie również to, że zespół zaangażował do produkcji profesjonalnych aktorów: – Michała Kaletę, Dariusza Siastacza i Maję Wolską. Środków wystarczyło zarówno na cały proces produkcyjny, jak i na godne wynagrodzenie obsady.
Uniwersytet udzielił filmowcom wsparcia merytorycznego i promocyjnego. – Na poziomie wydziałowym szczególnie zaangażował się dziekan profesor Krzysztof Skibski, który aktywnie wspierał promocję filmu. To dzięki jego pomocy mogliśmy między innymi pojechać do Turynu i tam zaprezentować nasz projekt – podkreślił producent.
Dla reżysera był to pierwszy film, w którym wystąpili doświadczeni i znani aktorzy. Znaleźli czas, by zagrać w tej ciekawej, niezależnej produkcji
– Współpraca świetnie się ułożyła - mówi Michał Mróz. - Pracowałem już z wieloma utalentowanymi osobami, ale ci aktorzy mieli znacznie większe doświadczenie i warsztat. Trochę mnie stresowało, że to „wyższy kaliber” artystów, ale okazało się – paradoksalnie, a może po prostu naturalnie – że taka współpraca jest dużo łatwiejsza. Byłem pod ogromnym wrażeniem, jak konsekwentnie utrzymują tę samą grę we wszystkich dublach, a jednocześnie jak szyb był niezwykle dynamiczny proces.
Zdjęcia trwały tylko 8 godzin w sali wynajętej od eNStiudos. Potrzebny sprzęt wypożyczył 2K42 film rental, a w skompletowaniu scenografii biurowej pomogli pracownicy Wydawnictwa Naukowego UAM, sąsiadującego z Laboratorium. Na planie reżyserowi towarzyszył asystent Kacper Jasiński, który również operował… kukiełką mrówki! Od początku ekipa wiedziała, że surrealistyczna mrówka pojawiająca się w jednej ze scen nie może być zrobiona cyfrowo i wklejona do filmu, bo będzie wyglądała sztucznie. I tak Kacper Jasiński zdecydował się skonstruować dużą lalkę, nad którą pracę skończył o północy w dniu zdjęć.
– Kukiełka powstała z prostych, tanich materiałów: – papieru, taśmy i jednorazowych naczyń. Całość pokryłem miedzianą i czarną farbą, żeby uzyskać kolor przypominający mrówkę – informuje twórca. – Dla mnie zawsze najciekawszą częścią pracy nad filmem jest zadanie, które nie wiadomo jak zrobić – trzeba samemu wymyślić rozwiązanie.
– Nie pomniejszałbym roli mrówki, bo nie dość, że wyszła świetnie, to doceniono ją – komentuje producent. – Ludzie nie chcieli wierzyć, że kukiełkę wykonano ręcznie. Zrobiła duże wrażenie – niewiele jest osób, które podjęłyby się takiego zadania. Obraz jeszcze nie miał premiery kinowej. Nadal jest w obiegu festiwalowym, czyli jego dystrybucja jest zamknięta. Pokazywano go między innymi na Nyskim Festiwalu Filmowym i Festiwalu
– Wszędzie odbiór był bardzo pozytywny. Film społecznie zaangażowany kojarzy się z depresyjnymi obrazami Kena Loacha. My zaproponowaliśmy podejście bardziej surrealistyczne, co zostało docenione – mówi Dominik Cywiński, a Michał Mróz dodaje: – O formie, którą przyjęliśmy, lubię myśleć jako o próbie użycia kina gatunkowego, żeby powiedzieć coś ciekawego. Nasza opowieść jest jak horror życia codziennego – nie straszą nas duchy, potwory; – tym wielkim strachem jest to, z czym każdy może się utożsamić, czyli rozmowa o pracę.
Obraz, wykorzystywany na zajęciach ze studentami, rezonuje z doświadczeniami młodych wchodzących na rynek pracy.
– Studenci rozpoznają w filmie sytuacje, których sami do-świadczyli, czasem nawet w środowisku akademickim – wyjaśnia Przemysław Raczyk. – To ciekawy moment: film trafia na czas, gdy coraz częściej rozmawiamy o prawach pracowniczych i wpro-wadzamy regulacje antydyskryminacyjne i antymobbingowe na uniwersytecie. Po sukcesie w Turynie pojawiły się pytania o projekcję na uczelni – odbiór jest bardzo żywy, a feedback niezwykle interesujący.
Nagroda na turyńskim festiwalu zaowocowała nawiązaniem współpracy z profesjonalnymi filmowcami z innych krajów. Laureaci pozostają w kontakcie z organizatorami Job Film Days, studentami DAMS (Discipline delle Arti, della Musica e dello Spettacolo) oraz film engineering na tutejszych uczelniach.
– Ta współpraca w przyszłości może przerodzić się w konkretne wspólne inicjatywy. Kontakty zdobyte w Turynie są ważne nie tylko dla nas, lecz także dla filmoznawstwa i dla studentów z UAM – podsumował producent.
Zobacz też: LEM w Collegium Maius