Prof. UAM Jarosław Jańczak. ValEUs: gdzie kończy się Europa?

– Projekt ValEUs daje nam możliwość zestawienia europejskich wyobrażeń o Unii Europejskiej i jej polityce zagranicznej z perspektywami innych regionów świata, tworząc przestrzeń do konstruktywnego dialogu – mówi prof. UAM Jarosław Jańczak z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa, koordynator inicjatywy realizowanej w ramach sieci Jean Monnet, skupiającej naukowców z 20 uczelni na pięciu kontynentach, z którym rozmawia Magda Ziółek. 

 

Pana wydział ma długą tradycję uczestnictwa w projektach Jean Monnet. 

 

– To prawda. W minionych kilkunastu latach wielokrotnie z sukcesem aplikowaliśmy w konkursach Jean Monnet. W ciągu 12 ostatnich lat przeszliśmy wszystkie etapy – od najprostszych modułów Jean Monnet przez bardziej rozbudowane katedry i sieci aż po centrum doskonałości – trzyletni projekt realizowany pod kierunkiem prorektora prof. Tadeusza Wallasa. Teraz przyszedł czas na Jean Monnet Network ValEUs. 

 

Projekty Jean Monnet co do zasady powinny poruszać tematykę związaną z różnymi wymiarami integracji europejskiej. Paradoksalnie – im mniej są związane z klasycznymi naukami politycznymi, tym lepiej. W założeniach powinny koncentrować się na różnych efektach integracji z uwzględnieniem kwestii kulturalnych, ekonomicznych, społecznych itd. Kluczowa jest zawsze próba osadzenia analizowanych zjawisk w kontekście integracyjnym. 

 

Mówi pan o modułach, katedrach – jak te projekty działają w praktyce? 

 

– Jean Monnet – niezależnie od formy: moduł, katedra czy centrum – zawsze bazuje na trzech głównych komponentach. Projekty różnią się liczbą zaangażowanych naukowców, ale każdy musi zawierać: komponent dydaktyczny, realizowany na poziomie zajęć ze studentami, badawczy, zakończony najczęściej serią publikacji, w końcu dyseminację – czyli dzielenie się wynikami badań w jak najszerszym znaczeniu, najlepiej globalnie. 

 

ValEUs jest też projektem realizowanym w bardzo szerokim gronie. 

 

– Tak, to przedsięwzięcie o ogromnej skali, prowadzone globalnie w sześciu tzw. pakietach roboczych. W sumie bierze w nim udział 20 uniwersytetów z 17państw. W tym kontekście przygotowanie konferencji czy choćby spotkania online staje się ogromnym wyzwaniem – naukowym, logistycznym i interkulturowym. Z naszymi partnerami z Japonii i Ameryki Południowej mamy tylko jeden sensowny slot czasowy: godzinę 14.00 czasu środkowoeuropejskiego. Dla nas to idealna pora, ale dla pozostałych? Dla Japończyków oznacza to, że łączą się z nami późnym wieczorem po całym dniu pracy, natomiast koleżanki z Kolumbii muszą wstać wcześnie rano. To pokazuje, jak skomplikowana jest ta logistyka, i to tylko na tej podstawowej warstwie. Do tego dodajmy jeszcze różnice kulturowe. 

 

I tu dochodzimy do sedna – czym właściwie jest ten projekt. 

 

– Jego istotą jest próba spojrzenia na politykę zagraniczną UE – to, jak Unia kształtuje swoje relacje z otaczającą rzeczywistością polityczno-gospodarczą – przez pryzmat tego, co nazywamy wartościami europejskimi. 

 

Z polskiej perspektywy mamy w tym zakresie całkiem sporo do powiedzenia. Naturalnie interesują nas przede wszystkim państwa za naszą wschodnią granicą – szczególnie w kontekście rosyjskiej inwazji i przyspieszenia procesów integracyjnych. Ale UE to nie tylko kierunek wschodni (tzw. Partnerstwo Wschodnie). Mamy też relacje z południem Europy, z krajami północnymi, a także politykę sąsiedztwa – czyli unijną próbę stworzenia wokół siebie „pierścienia przyjaciół”. 

 

Do tego dochodzi proces, który przyspieszył w ostatnich latach: UE próbuje działać jako globalny gracz, nie tylko w swoim najbliższym otoczeniu. Kształtuje relacje transatlantyckie, ale też z państwami Azji Środkowej, Wschodniej – np. Chiny są niezwykle aktywne i często postrzegane jako bardziej atrakcyjny partner – czy Afryki. 

 

UE stająca się graczem globalnym – i dalej mamy w tym wartości europejskie… 

 

– Właśnie – UE jako globalny aktor nie mówi przecież tylko językiem interesów gospodarczych czy geopolityki. Przeciwnie – Unia bardzo często odwołuje się do tzw. wartości europejskich. Zastanówmy się: co to właściwie znaczy? W deklaracjach wszystko wygląda pięknie – mówimy o demokracji, praworządności, prawach człowieka, równouprawnieniu. Ale kiedy zaczynamy te hasła konfrontować z rzeczywistością, pojawiają się pytania: jak je rozumieć? Czy wszyscy w UE postrzegają je tak samo? A jak widzą je nasi partnerzy pozaeuropejscy? 

 

I właśnie to jest sednem projektu ValEUs. Z jednej strony patrzymy na to, jak UE sama definiuje swoją tożsamość i politykę zewnętrzną, z drugiej strony konfrontujemy te wyobrażenia z tym, jak są one odbierane i oceniane poza Unią. 

 

To interesujące – zastanawia mnie, jak wartości europejskie postrzegane są poza kontynentem, np. w Ameryce Południowej? 

 

– Państwa takie jak Francja, Hiszpania, Portugalia czy Wielka Brytania – dopóki była członkiem UE – nadal postrzegane są jako byłe mocarstwa kolonialne, które w przeszłości, nierzadko używając argumentów militarnych, narzucały swoją wolę, rozwiązania. Dlatego współczesne próby eksportu pewnych rozwiązań, pomysłów, idei w wielu miejscach na świecie postrzegane są przez ten właśnie pryzmat. Dla mnie jako osoby z Europy Środkowowschodniej zaskakujące było, że to negatywne dziedzictwo kolonializmu jest żywe do dzisiaj. 

 

Druga rzecz, która nas uderzyła i nie jest ona związana tylko z Ameryką Południową, to argumenty o rozdźwięku między obecnymi europejskimi deklaracjami, jeżeli chodzi o kwestie normatywne, dotyczące wartości, a praktyką działania UE i tym, jak to jest odbierane w wielu miejscach. Przykładowo, postulaty dotyczące praw człowieka i jego godności silnie rezonują, a jednocześnie często stoją w sprzeczności z działaniami polegającymi na zamykaniu granic i niewpuszczaniu niechcianych gości na teren UE. Te nastroje bardzo często połączone są z poczuciem niedostatecznej pomocy rozwojowej, i nie chodzi tu tylko o kwestie finansowe, ale również o brak zaufania do składanych wcześniej deklaracji. Tak było w czasie pandemii, gdy niektóre państwa – zwłaszcza w Afryce – poczuły się opuszczone i pozostawione same sobie, np. w kwestii dostępu do szczepionek. 

 

Często pojawiają się bardzo ciekawe polemiczne argumenty – również regionalne – które w wielu przypadkach mają charakter konstruktywnej polemiki. Przykładem mogą być głosy z Ameryki Południowej w kontekście negocjowanych lub finalizowanych porozumień handlowych. Często pada pytanie: „świat bez barier – dlaczego tak późno?”. 

 

Pojawia się także kwestia warunkowości. Unia, proponując relacje handlowe, pomoc rozwojową, stawia warunki. I tu zaczyna się sfera normatywna: liberalizacja systemu, zmiany w prawie, dzięki którym kobiety zyskają określone możliwości. Tymczasem na scenie są również Chiny – które nie stawiają takich pytań. Nie interesuje ich warstwa normatywna. Oczywiście mają własną agendę geopolityczną i interesy gospodarcze, ale ich strategia opiera się raczej na oferowaniu „marchewki”, a nie – jak w przypadku UE – także „kija”.

 

Projekt ValEUs szczególną rolę nadaje uniwersytetom. 

– To kolejny kontekst działań, które podejmujemy – i które, mam wrażenie, wpisują się w szersze zmiany zachodzące w europejskiej polityce. Proces integracji europejskiej jest często postrzegany jako mechanizm odgórny – to państwa podejmują decyzje o przystąpieniu, to premierzy i prezydenci spotykają się na szczytach, to elity negocjują w Brukseli. 

Od lat w UE toczy się dyskusja na temat tzw. deficytu demokratycznego – czyli braku zrozumienia wśród obywateli Europy, czym w istocie jest proces integracji, obejmujący bardzo różne obszary, nie tylko politykę. Szacuje się, że ok. 80% regulacji prawnych obowiązujących w krajach członkowskich pochodzi de facto z Brukseli i w różny sposób jest implementowane do porządków krajowych. W tym sensie to, co dzieje się w Brukseli, jest często ważniejsze niż to, co dzieje się w stolicach narodowych, np. w Warszawie. 

To rodzi ogromne wyzwanie: jak angażować Europejczyków w te procesy? Przypadek Brexitu pokazał, że często dopiero wtedy, gdy dana rzeczywistość się kończy, zaczynamy dostrzegać, jak była zbudowana. Brytyjczycy po wyjściu z UE nagle uświadomili sobie, jak wiele elementów ich codziennego życia – polityk rozwojowych, mobilności, edukacji i wielu innych – było kształtowanych przez Unię. 

Zadajemy więc pytanie: jak uczynić proces integracyjny bardziej zrozumiałym? Jak go przybliżyć – mimo że jest skomplikowany? I co najważniejsze: jak zaangażować w jego współtworzenie także inne podmioty, nie tylko elity polityczne? 

 

W tym właśnie miejscu pojawia się koncepcja przypisania szczególnej roli uniwersytetom – jako instytucjom, które w większości państw europejskich są kluczowymi aktorami porządku społecznego, politycznego i kulturowego. Dlaczego tak się dzieje? Powodów jest kilka. Po pierwsze, mówimy o masowej edukacji na poziomie wyższym – w zależności od kraju, w uproszczeniu, mniej więcej jedna trzecia wszystkich Europejczyków prędzej czy później trafia na jakiś uniwersytet. To środowisko, w którym spędzi od trzech do pięciu lat. Po drugie, to właśnie uniwersytety są beneficjentami polityk integracyjnych. Szkolnictwo wyższe jest mocno wspierane przez Unię Europejską – mowa tu o programach takich jak ERASMUS czy wsparcie projektów badawczych i dydaktycznych. To ogromna część systemów nie tylko finansowych, ale i funkcjonalnych. 

 

Europa ma ambicję, by oprzeć swoje struktury ekonomiczne i społeczne na wiedzy. Nie mamy być kontynentem przemysłowym czy rolniczym, lecz dysponować nową szeroko zdefiniowaną wiedzą – a ta wiedza jest możliwa tylko wtedy, gdy się nią dzielimy i wspólnie ją tworzymy. 

 

W tym sensie pojawia się argument – i dylemat, o którym piszemy – jaka jest rola uczelni. Uniwersytet to już nie tylko miejsce, gdzie ktoś przychodzi, pobiera naukę i je opuszcza. To przestrzeń, w której jednostki, ale też cała struktura uczelni, mają możliwość – a wręcz obowiązek – wchodzenia w interakcję z innymi podmiotami. Uniwersytety są dziś jednymi z najbardziej umiędzynarodowionych, zsieciowanych instytucji w szeroko rozumianym systemie europejskim. Przypuszczam, że w tym względzie mogą konkurować z biznesem. 

 

Z perspektywy, którą mamy, pojawia się pytanie nie tylko o kwestie funkcjonalne – ilu studentów wyjeżdża, ilu przyjeżdża – ale też: na jakich zasadach to się dzieje? W tym sensie mówimy o czymś, co można by nazwać europejskim modelem. 

 

Wydaje mi się, że taki model istnieje. Zresztą UAM działa bardzo prężnie, jeśli chodzi o podkreślanie i promowanie wartości takich jak otwartość, dialog czy inkluzywność – i to nie tylko w wymiarze wewnętrznym. Te hasła mają wiele wymiarów: można je odnosić do płci, do kwestii społecznych, np. zasobności portfela rodziny, z której ktoś pochodzi, czy do różnic kulturowych. 

 

Na koniec skupmy się na projekcie ValEUs. Jakie konkretnie działania będą jeszcze realizowane? 

 

– ValEUs rozpoczął się w styczniu 2024 r., więc jesteśmy w połowie trzyletniego okresu realizacji. Trzon naszego zespołu tworzą prof. UAM Paulina Pospieszna, prof. UAM Beata Przybylska-Maszner, dr Jakub Jakubowski i ja, a do tego w różnym stopniu angażują się inni uczestnicy projektu. 

 

Najlepiej, co dzieje się w projekcie, pokazuje strona internetowa (https://valeus.eu) – za jej tworzenie odpowiada nasz uniwersytet, we współpracy z partnerami z Ameryki Południowej. To codzienna praca: zbieranie materiałów, publikowanie i tworzenie treści. Najważniejsza jest jednak warstwa merytoryczna – UAM przygotowuje mniejsze elementy, które razem tworzą większą, globalną całość. Przykładowo w pierwszym roku zorganizowaliśmy wykład otwarty dla 120 osób, transmitowany hybrydowo dla kilkudziesięciu uczestników z całego świata; nagranie służy dziś jako materiał naukowy i dydaktyczny. 

 

Jesienią odbędzie się debata w ramach międzynarodowego cyklu spotkań ze społeczeństwem obywatelskim – podobne dyskusje będą też w Ameryce Południowej i Amsterdamie, wszystkie transmitowane online. Nasz zespół nagrywał także materiały do kursów MOOC przygotowywanych przez kolegów ze Stambułu, w tym wykłady i gotowe materiały dydaktyczne, przygotowaliśmy też 40-minutowy podcast. 

 

Za nami pierwsza konferencja w Astanie – prezentowaliśmy na niej wyniki badań, mieliśmy też warsztat w Paryżu. Przed nami druga konferencja roczna w Zagrzebiu. 

 

Najważniejsze będą jednak „trwałe” efekty tego projektu, czyli naukowe i dydaktyczne – publikacje, artykuły i materiały edukacyjne. W ramach tzw. popularyzacji powstają też krótkie dokumenty z rekomendacjami dla decydentów (policy papers), które już teraz spotykają się z pozytywnym odbiorem w Brukseli. Ważnym rezultatem jest także kapitał relacyjny – sieć kontaktów i współpracy, która prowadzi do nowych projektów i inicjatyw, a część zespołów działa już samodzielnie, kontynuując wątki rozpoczęte w ValEUs.  

 

Prof. Magdalena Musiał-Karg. W pułapce systemu